Do Panów
Romana Dmowskiego i Erazma Plitza,
W odpowiedzi na zawiadomienie Panów czuję się szczęśliwym oznajmić Panom, że Rząd Rzeczypospolitej uznaje bardzo chętnie Polski Komitet Narodowy za oficjalną organizację polską i godzi się na urządzenie centralnej siedziby Komitetu w Paryżu. […]
Francja, którą dawne i serdeczne tradycje wiążą tak ściśle ze sprawą odbudowania Polski, niegdyś tak brutalnie rozkawałkowanej, spogląda z pełną ufnością na powodzenie prowadzonej przez Panów akcji. Jest ona zdania, że tylko przez ścisłe porozumienie między sprzymierzonymi będzie mogła Polska urzeczywistnić swe szlachetne przeznaczenia. Jest gotową użyczyć Panom swej całkowitej pomocy i sądzi, że nie mogła dać Polsce lepszego dowodu swych intencji, jak przyczyniając się do stworzenia na ziemi francuskiej przy współudziale wszystkich sprzymierzonych autonomicznej armii polskiej, walczącej pod sztandarem narodowym. Uważa, że ta armia będzie widomym symbolem odrodzenia życia narodowego i że Polacy, którzy muszą być chwilowo wystawieni na próbę okupacji nieprzyjacielskiej, znajdą w akcji Francji i sprzymierzonych nowy powód do zaufania w urzeczywistnieniu przyszłych przeznaczeń Ojczyzny.
Zechcą panowie przyjąć zapewnienia mego wysokiego poważania.
Paryż, 20 września
Polska w latach 1864-1918. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, pod red. Adama Galosa, Warszawa 1987.
Dążenia narodowe ruskie muszą być zaspokojone w zakresie pełnej wolności co do życia narodowego, przez uznanie charakteru oficjalnego języka ruskiego, przez nauczanie ruskie w zakładach wychowawczych kraju itd. Lecz dopóki narodowość ruska będzie pozostawała w stanie embrionalnym, dopóki poziom życia umysłowego ruskiego będzie za niski, by wytworzyć postępowy rząd nowożytny sprawowany przez Rusinów, dopóty Galicja Wschodnia winna stanowić część nieodłączną państwa polskiego. [...]
Ruch narodowy litewski jest jeszcze bardzo młody. Pośród klasy wykształconej tego kraju mało jest nacjonalistów litewskich i Polacy pozostają jeszcze jego głównym elementem kulturalnym. Litewskie wysiłki literackie znajdują się jeszcze w stanie niemowlęcym, a język litewski nie rozwinął się jeszcze ponad poziom bardzo pierwotny. Są dane po temu, że Litwini rozwiną się w przyszłości w naród niezawisły, ale jak dotąd nie jest to jeszcze faktem dokonanym.
Waszyngton, 8 października
Roman Dmowski, Polityka polska i odbudowywanie państwa, t. 2, przedm. do obecnego wyd. i komentarzem opatrzył Tomasz Wituch, Warszawa 1988.
Piłsudski przysłał po mnie auto ze swym adiutantem. Rozmowa nasza trwała z górą trzy godziny. […] W możliwie oględnej formie zwróciłem mu […] uwagę, że mocarstwa sprzymierzone dotychczas nie przyjęły do wiadomości ani przekazania mu przez Radę Regencyjną najwyższej władzy w Polsce, ani utworzenia przezeń rządu Moraczewskiego, natomiast uznają bez zastrzeżeń, jako legalną reprezentację narodu polskiego, paryski Komitet Narodowy.
Nie uważamy tego jednak za korzystne dla sprawy polskiej. Pragniemy doprowadzić do uznania go przez rządy państw zwycięskiej koalicji za Naczelnika odzyskującego niepodległość państwa polskiego. Ale nastąpić to może tylko na podstawie odpowiedniego porozumienia się — i co do obecnych zadań naszej polityki narodowej, i do wzajemnego stosunku między Komitetem Narodowym, jako jedyną legalną reprezentacją Polski wobec mocarstw Ententy, a nim, jako najwyższym politycznym czynnikiem w kraju. [...]
Piłsudski zadowolił się tym moim wyjaśnieniem. […] Zgodził się on na moją propozycję: „Komitet Narodowy uzna go za Naczelnika Państwa i zwróci się o takież uznanie przez państwa sprzymierzone, natomiast on uzna Komitet Narodowy za pełnoprawną reprezentację Polski na terenie międzynarodowym”.
Warszawa, 5 grudnia
Stanisław Grabski, Pamiętniki, t. 2, do druku przygot. i wstępem opatrzył Witold Stankiewicz, Warszawa 1989.
My utrzymujemy, że państwo polskie może być silne tylko wtedy, jeżeli będzie państwem z centralną władzą polityczną, jak najszerzej samorządną, z jak najszerszą decentralizacją w sprawach kulturalnych, ekonomicznych itp., bo decentralizacja jest rzeczą główną — ale z jednym źródłem władzy państwowej, jednym sejmem i jednym rządem.
Paryż, 2 marca
Grzegorz Radomski, Samorząd terytorialny w myśli politycznej Narodowej Demokracji 1918–1939, Toruń 2009.
Kolonizacja nasza na wschodzie nie szła żadnym planem: potworzyły się wyspy ludności polskiej, daleko, a w pobliżu są obszary etnograficznie nie nasze. Trudno znaleźć inny kraj na świecie, który by miał obszar etnograficznie tak nieprawidłowy jak nasz. Dlatego skróćmy tę Polskę trochę, ale zróbmy ją jakąś całością możliwą do istnienia.
2 marca
Traktat ryski 1921 roku po 75 latach, studia pod red. Mieczysława Wojciechowskiego, Toruń 1998.
Europa po wojnie dowiedziała się, że nie może już tyle pieniędzy z innych części świata ściągać, a jak się dziś okazuje z roku na rok jest gorzej.
Więc, jeśli ta część świata, w której my żyjemy, ubożeje, idzie na dziady, to trudno, żebyśmy mogli się bardzo bogacić. […]
Jeśli chcemy, żebyśmy w tym okresie, w którym Europa schodzi na dziady, nie zeszli już na najgorsze dziady, bo należymy do najuboższych narodów w Europie, żebyśmy nie zostali już zupełnie żebrakami i bankrutami, to trzeba zwiększyć u nas ilość pracy i zrobić ją bardziej skuteczną. Trzeba uczyć ludzi, jak pracować, żeby jak najwięcej owoców z niej było. To jest pierwsza rzecz.
Druga rzecz, to wobec tego, że jesteśmy narodem bez kapitału, bez gotówki, konieczną jest oszczędność. To nie jest przyjemna rzecz w narodzie, który lubi użyć, a jeszcze najwięcej lubi wydać na pokazanie się. Bo Polacy zawsze wydają więcej pieniędzy na pokazanie się niż na użycie. My jesteśmy narodem, który myśli nie o tym, czym jesteśmy, ale za co nas uważają. […]
Jeśli chcemy na swej ziemi być gospodarzami, żeby ziemia była dla nas, nie dla obcych, to w tych ciężkich czasach trzeba podjąć stare zasady: praca i oszczędność, popieranie własnego przemysłu, walka przeciw obcemu handlowi.
Warszawa, 18 października
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.
Rynek Starego Miasta i wylot ulicy Świętojańskiej zamknięte zostały od samego rana przez kordony młodych [członków] Stronnictwa Narodowego ziemi łomżyńskiej w jasnych koszulach. Jeszcze przed wschodem słońca na dworce warszawskie zjeżdżać poczęły nadzwyczajne pociągi ze wszystkich stron kraju. Budzącym się ze snu miastem przeciągały niezliczone oddziały w jasnych koszulach, sukmanach chłopskich, akademickich czapkach, strojach górniczych. Na czele sztandary i proporce oraz dziesiątki wieńców.
Na Rynku Starego Miasta ustawiły się szerokie kolumny Stronnictwa Narodowego. Do katedry wmaszerowało pół tysiąca pocztów sztandarowych. [...] Boczne nawy zapełniać się poczynają setkami delegacji ze wszystkich stron Polski. [...] Nabożeństwo transmitowane jest głośnikami na Rynek Starego Miasta i ulicy Świętojańskiej. W śniegu przyklękły tysiączne rzesze, kłonią się sztandary. [...] Dopiero o godzinie 13.00 trumnę na ramionach wyniesiono z kościoła archikatedralnego i tłumny, wielotysięczny orszak żałobny wyruszył ku cmentarzowi.
Warszawa, 7 stycznia
„Kurier Warszawski” nr 7, z 7 stycznia 1939.